Wyświetleń:

Relacje

Wyjazd na mecz w ramach Pucharu Polski Okocimski - Śląsk (1:3), Brzesko, 27 września 2011
KKN

Wycieczka do Brzeska na mecz w ramach Pucharu Polski pomiędzy Okocimskim Brzesko a Śląskiem na pewno pozostanie długo w pamięci uczestników tej eskapady. Wyjazd ten pod kilkoma względami był nietypowy. Po pierwsze koordynowany był z.... Londynu. Tak, to nie pomyłka, nie z Lądka Zdroju, a właśnie z Londynu. Po drugie oprócz widowiska piłkarskiego zobaczyliśmy kopalnię soli w Wieliczce - zabytek klasy światowej, wpisany jako jeden z pierwszych obiektów na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego UNESCO. Po trzecie, po raz pierwszy pojechaliśmy bez szefa, który utkwił w stolicy Wielkiej Brytanii.

Wyjazd z wykorzystaniem dwóch busów nastąpił w odstępie jednej godziny. Pierwszy pojazd pomknął na lotnisko w Balicach po Pawła, Michała i Grzesia, zaś drugi spokojnie udał się w podróż bezpośrednio do Brzeska. W Balicach do wycieczki dołączył skonany trudami podróży z Londynu Grzegorz. Dla Pawła perspektywa spędzenia kolejnej doby na wózku była zbyt ryzykownym wyzwaniem, więc wraz z Michałem postanowili jak najszybciej wrócić do domu. Wróćmy jednak do kwestii wyjazdowych. Po drodze oba busy się spotkały i wspólnie kontynuowały mozolną podróż do Brzeska. Przejechanie kilkudziesięciokilometrowego odcinka ze względu na gigantyczny korek zajęło nam zbyt dużo czasu i nie zdążyliśmy odwiedzić żadnego przybytku kulinarnego. Sprawdziliśmy za to możliwości związane ze zwiedzaniem kopalni soli. Okazały się one obiecujące, więc część naszych kibiców postanowiła za wszelką cenę zrealizować ten punkt programu.

Przyjazd na stadion lidera jednej z grup drugoligowych nastąpił jakieś 60 minut przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Organizatorzy ulokowali nas w klatce zwaną „trybuną gości”. Obok nas w znacznie większej sile osobowej (około 150 - 200 osób) ulokowali się pozostali kibice Śląska i Wisły.

Sam mecz i jego oprawa przypominała trochę piknik: upalne słońce, zapach kiełbasek z grilla (niestety musieliśmy obejść się smakiem, gdyż nie mogliśmy opuścić naszych miejsc przez całe zawody), występy ludowego zespołu. Awans do kolejnej rundy zapewniło nam pewne i zasłużone zwycięstwo 3:1. Warto odnotować kuriozalnego gola samobójczego, który w zasadzie ustawił całe zawody i bramkę strzeloną przez powracającego po kontuzji Łukasza Gikiewicza. W sumie zawodnicy dali nam trzykrotnie powody do chóralnego okrzyku „Wu-Ka-Es”. Wrocławianie nie ustrzegli się kilku błędów i nasz bramkarz pomimo kilku bardzo dobrych interwencjach musiał niestety raz skapitulować.

Po meczu, zgodnie z zamierzeniami odłamu turystycznego udaliśmy się do Wieliczki i zwiedziliśmy kopalnię soli wykorzystując odcinek trasy przygotowany dla osób niepełnosprawnych. O tym szczególnym wydarzeniu postaram się dokładniej rozpisać w następnym materiale. Zwiedzanie podziemnych komnat zajęło nam przeszło dwie godziny. Zadowoleni z przeżyć duchowych przystąpiliśmy do tropienia gastronomicznej przekąski. Udało się i ten punkt programu zrealizować. Najedzeni ruszyliśmy do Wrocławia, gdzie zostaliśmy rozwiezieni do domów. Piszący te słowa trafił do łóżka i zaległ w głęboki sen około godziny 3.00. Dziękuję wszystkim tym, którzy przyczynili się do tego udanego i pełnego wydarzeń wyjazdu.

Zapraszamy również do obejrzenia zdjęć w galerii.

Relację sporządził Boguś Czernewcan