Wyświetleń:

Relacje

Wyjazd na mecz Lechia Gdańsk - Śląsk Wrocław (1:1), Gdańsk, 29 sierpnia 2009

Słowem wstępu:
W tym roku Klub Kibiców Niepełnosprawnych nie zorganizował jeszcze wyjazdu do przyjaciół z Gdańska. Daleka droga, duże koszty - to główne powody tego, że nie obejrzeliśmy na żywo meczu Lechia Gdańsk - Śląsk Wrocław. Ale to nie oznacza, że nie byliśmy tam wcale. Nad morze dotarł nasz kolega, członek KKN - Michał Fitas. Jesteśmy z niego dumni i podziwiamy jego determinację. Przy okazji serdecznie dziękujemy Panu Tomaszowi Motyce z Gdańska, oraz wszystkim, którzy Michałowi pomogli. Zapraszamy również do przeczytania relacji z tego wyjazdu autorstwa - a jakże - Michała Fitasa, oraz obejrzenia galerii zdjęć z tego wypadu. Niestety, tylko 7-miu. Tłumaczymy to tym, że znając gościnę Lechistów, nie miał czasu na robienie fotek... :))) Z pozdrowieniami Paweł Parus

KKN

Relacja Michała Fitasa
Dzień, w którym spółka Ekstraklasa SA podała terminarz rozgrywek przyniósł znakomite wieści. Dla wszystkich kibiców Śląska było jasne, że ostatni weekend wakacji (tych potocznych i powiedzmy, że oficjalnych) będzie upływał pod znakiem meczu przyjaźni pomiędzy Lechią Gdańsk a Śląskiem Wrocław i całej otoczki, która mu towarzyszy. Dla mnie natomiast było oczywiste, że bez względu na wszelkie przeciwności losu, mecz ten obejrzę na żywo w Gdańsku.

Dzięki uprzejmości pana Tomasza Motyki, kilka dni przed meczem udało się załatwić wejście na sektor (choć sektorem ciężko to nazwać) dla osób niepełnosprawnych. Pozostało więc do pokonania tylko 450 km drogi - oczywiście nieprzystosowanym na potrzeby osób na wózkach inwalidzkich taborem PKP. Podróż specjalnym pociągiem dla kibiców przebiegał bez większych zastrzeżeń. W niecałe 9 godz. znaleźliśmy się nad morzem - W mieście, o którym mówi się, że jest najdalszą i największą dzielnicą Wrocławia.

Z małymi problemami dotarliśmy na stadion naszych Braci. Tam już niewielka grupa kibiców z Wrocławia oraz fanów - organizatorów wraz sympatykamami zaprzyjaźnionej Lechii czekała, dyskutowała i żyła meczem, który miał rozpocząć się już... za 5 godzin. Od godz. 12.30 kibice byli wpuszczani do hali, w której przygotowany był solidny poczęstunek dla fanów z Wrocławia. Istniała tam również możliwość zakupu pamiątek gdańskiej Lechii, które jakościowo i cenowo biły na głowę te, które dostępne były 50 metrów dalej w oficjalnych sklepiku JAKO. Takiego punktu brakuje nam koło naszego stadionu (budka na terenie stadionu nie jest szczytem marzeń klubu ekstraklasy). Zazdrość zżerała widząc miejsce, którego zdecydowanie brakuje we Wrocławiu. Hala, bar, pub blisko stadionu - tam można posiedzieć przed i po meczu. Może nowy stadion sprosta oczekiwaniom? Myślę że nie tylko moim, ale sporej rzeszy kibiców wrocławskiej drużyny. Zresztą osoby, które były w pubie "U Wiślaka" w Krakowie, wiedzą o czym mówię.

W wejściu na stadion pomógł nam kibic Lechii, jeden z organizatorów gościny sympatyków wrocławskiej drużyny. Zrobiliśmy dobre pół kilometra okrążając teren stadionu, ale było warto. Dojście do miejsca, gdzie mieliśmy zasiąść, wiodło obok tunelu oraz szatni gości oraz gospodarzy. Nie obyło się bez spotkania z kilkoma zawodnikami i krótkiej rozmowy Sebastianem Milą (szacunek, że sam podszedł). Później już tylko pozostała obserwacja błyskawicznie zapełniającego się 11-sto tysięczną widownią stadionu, oraz pogodzenie się ze średnią widocznością z wysokości płyty boiska. Meczu nie zamierzam opisywać, bo relacji z niego jest sporo. Mnie mile zaskoczyło, że cały stadion może i potrafi zmobilizować się - i to nie tylko do słynnej wrocławskiej "szkocji". Efekt był naprawdę piorunujący. Doping generalnie bardzo dobry, a długo ciągnięte "Lechia Goool" brzmi genialnie i widać, że mobilizuje piłkarzy.

Po meczu, korzystając z obecności przy tunelu podziękowaliśmy naszym zawodnikom za mecz. Sebek Mila ponownie zamienił z nami parę słów, Amir Spahic obiecał koszulkę (i się z tego nie wywinie), Wołek ostro klął i żałował głupio straconej bramki, Kaczmar sam podszedł przybić piątkę, no i Mario wytłumaczył swoją nieobecność niegroźną kontuzją. Pozostało zjeść bigos w hali i ruszyć tramwajem - tym razem niskopodłogowym Bombardierem, w stronę dworca, z którego o 21:19 odjechał pociąg do Wrocławia. Na zakończenie wszyscy odśpiewali braciom gromkie Dziękujemy (rzecz jasna za gościnę). Ja również z tego miejsca dziękuję wszystkim, dzięki którym zaliczyłem kolejny udany piłkarski wyjazd. Rewanż na wiosnę. Oby choć jeden niepełnosprawny kibic Lechii przełamywał bariery równie efektywnie i zawitał w rewanżu na Oporowską. Już w sobotę wraz z KKN jedziemy do Chorzowa na mecz reprezentacji, a później prawdopodobnie do Kielc.

Do usłyszenia, albo przeczytania Michał Fitas.

Zdjęcia z tego relacje można obejrzeć w w galerii. Zapraszamy!!!