Wyświetleń:

Relacje

Wyjazd delegacji KKN na mecz Euro2012 Włochy-Chorwacja (1:1), Poznań, 14 czerwca 2012
KKN

Poznań, 14 czerwca 2012
Po poprzedniej podróży do Poznania mieliśmy serdecznie dość polskiej komunikacji kolejowej. Niedostępnej, niezorganizowanej, niereformowalnej. W Polsce są wagony służące do transportu węgla, stali, ropy, zwierząt. A do przewozu niepełnosprawnych praktycznie ich brak. Po co się więc męczyć? Dość już w życiu wycierpieliśmy. Tak wiec w kolejną podróż śladami Euro wybraliśmy się wygodnym busem, już ramach projektu "Integracja dla każdego". W skład delegacji weszło tym razem 9 osób.

Podróż krajową 15-tką udowodniła nam to, co słyszeliśmy wielokrotnie. Plan zmiany wąskiej i niebezpiecznej drogi w ekspresówkę zakończył się fiaskiem. I o ile na trasie Wrocław - Warszawa widać przynajmniej budowę, to podczas jazdy do Poznania trudno dostrzec choćby jedną łopatę. Szczęśliwie mieliśmy mnóstwo czasu, więc żółwie tempo specjalnie nas nie irytowało. Choć wstyd nam, że 2 miasta, w których odbywa się Euro, połączone są czymś takim.

Odnoszę wrażenie, że stolica Wielopolski wita podróżnych samochodowych wyłącznie korkami. Próżno szukać jakiś oryginalnych przystrojeń i symboli. Po przedostaniu się w okolice stadionu kierując się znakami i intuicją Michała trafiliśmy na nieco ukryte parkingi. Nie dość, że niespecjalnie przepełnione, to jeszcze dość blisko z nich było do areny zmagań piłkarzy. To atuty. Niestety, widok tego, co było po drodze nie nastrajał dobrze. Nieskoszona trawa, śmieci. Aż dziw bierze, że miejscowi organizatorzy nie uprzątnęli tego bałaganu. Przejście przez dwie bramki kontrolne i jedną biletową odbyło się sprawnie i szybko. Brawo!

Stadion w Poznaniu opisałem w poprzedniej relacji. Zwróciłem wtedy uwagę na wady ulokowania miejsc dla wózków tuż nad murawą, skąd po prostu niewiele widać. Podczas meczu Chorwacja-Włochy przekonaliśmy się o jeszcze jednym negatywie. W momencie gdy kibice masowo podejdą do barierki, całkowicie zasłaniają widoczność. Jedynym wyjściem jest podjechanie do tej samej barierki i zadowolenie się widocznością 3 boiska. Powodem, dla którego mnie to nie irytowało było to, iż otaczała nas grupa Chorwatów, której chętnie się przyjrzeliśmy. Co dostrzegliśmy? Część z nich nieźle pijana, a papierosy palił niemal co drugi. Wyjaśniam niezorientowanym, że na Bałkanach normą jest palenie na trybunach nawet hal sportowych.

Porównując obie grupy kibiców - Chorwacja biją Italię na głowę. Po pierwsze, było ich znacznie więcej. Jakieś 20 tysięcy. Naprzeciw tylko 5 tysięcy Włochów. Dzięki liczebnej przewadze Chorwaci byli głośniejsi i bardziej kolorowi. I tu plusy się kończą. Chorwaci popisali się też kilkoma chamskimi gestami wobec Włochów i wcale nierzadko wznosili rasistowskie okrzyki. Kilkukrotnie naśladowali odgłosy małpy, gdy przy piłce był Balotelli - ciemnoskóry włoski napastnik. Przerywali też mecz rzucając na murawę racami. O ile samo ich odpalanie mi osobiście nie przeszkadza, to rzucanie na boisko zdecydowanie potępiam. Niemniej przebywanie w gorącym chorwackim sektorze sprawiło mi dużo radości. Chciałem przyjrzeć się tej grupie. A Włosi? Zupełnie bez wyrazu. Dość cicho i skromnie liczbowo. Zawiedli mnie.

O ile na trybunach Włosi przegrali, to już na boisku prezentowali się znacznie lepiej. Byli jednak nieskuteczni, czego efektem był remis na koniec. Ozdobą meczu był rzut wolny wykonany perfekcyjnie przez Pirlo. Po drugim meczu tej grupy, w którym Hiszpanie pokonali Irlandię 4:0 wiadomo tylko tyle, że w bitwie o ćwierćfinał wciąż liczą się 3 drużyny. Cieszy mnie to, gdyż podczas moich trzecich odwiedzin Poznania podczas Euro, Włosi będą musieli zagrać na maxa.

Po meczu spokojnie dotarliśmy do parkingu. Gdy wsiadłem do busa i usłyszałem sprawozdanie Tomasza Zimocha w pierwszym programie Polskiego Radia z meczu Hiszpania-Irlandia, pomyślałem o naszym poprzednim powrocie pociągiem. Odetchnąłem z ulgą.

PS. W czasie gdy byliśmy na stadionie, Agata z Mirkiem odwiedzili fan zonę. Za sprawą ich relacją dowiedziałem się, że większość gości to Chorwaci i Polacy. Włochów niewielu. Mirek narzekał na obsługę strefy, która chciała zarekwirować jego dezodorant. I tu mój apel. Nie dajmy się zwariować! Wszechobecny konformizm wobec UEFA zaczyna być męczący. Jeśli ktoś ma problem z tym, że na moim plecaku jest malutki herb Śląska, na szyi wisi krzyżyk, a na czapeczce mam napis Nike, to tego kogoś trzeba uświadomić, że trochę galopuje w swym wypełnianiu obowiązków, a na jego kamizelce też znajduje się reklama. Pamiętajcie. Ochroniarze i stewardzi mają być dla nas. Po to tam są.

Zapraszam również do obejrzenia zdjęć w galerii.

Relację sporządził Paweł Parus

Wyjazd zorganizowany był w ramach projektu „Integracja dla każdego” finansowanego ze środków PFRON, będących w dyspozycji Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego.